Ewa Lipińska Kociewskie Rozważania Szpak
Ewa Lipińska Kociewskie Rozważania Szpak - Wydanie 1 Dla Mamy...

Spis treści

Serce Matki

Złe wieści były nagłe,
jak smagnięcie bata
Złowrogo głosiły śmierć syna i brata
Matki zrozumiały, że to koniec świata.
Lecz serce matki wszystko
przetrzyma, serce matki
pochowało syna.
Za trumną córki chwiejnie stąpało,
że chyba pęknie,
wszystkim się zdawało.
Życie toczy się dalej,
nie zważa na rozstanie
Serce się uspokoi lecz rysa
zostanie.

Prawdy o skórzeckim herbie

Na skraju Tucholskich Borów, gdy
ciemna noc zapada wszystkie
zwierzęta gromadzą się
na polanie, a sowa zaczyna swoje
opowiadanie.
Przedstawię wam naukowo jak
powstał bursztyn i jeziora,
kto umiał klątwę zdjąć z potwora.

Swawolne zabawy przerwały
grzmoty.
Zapadła ciemność a zimny wiatr
zawył okrutnie.
Padł blady strach.
Wszyscy do domów pouciekali.
Do dziupli, norek w głąb ciemnej
kniei mając nadzieję, że to
chwilowo, że ciepłe słońce wyjdzie
na nowo.
Rano gdy trochę się rozwidniło,
oczom ukazał się jęzor lodowy,
na którym siedział Gryf
Ptasiogłowy.
Przybył do borów prosto z północy,
chcąc wszystko zniszczyć,
zmrozić, otoczyć. Drzewa zrobiły
zaporę z bali, mając nadzieję, że
to oddali jęzora mokre, głośne
mlaskanie.

Nie dały rady drzewa strudzone z
tego wysiłku padły zemdlone.
Gdy góra lodu je osaczyła krew im
stwardniała i pozłociła.
Na brzegu morza w porannym
blasku, bursztyny można znaleźć
na piasku. Radosny Gryf nadstawił
ucha, wszyscy przepadli i nawet
mucha mała za pewnie się nie
uratowała.
Ciszę przerywa jakieś chlipanie.
Zajrzał do dziupli, która leżała,
a tam zobaczył, że mały szpaczek
wtulony w matkę cichutko płacze.
Gdy malec ujrzał, że ślepie łypie,
zebrał się w sobie
i jak nie krzyknie!
To za mamusię! to za mój domek!
A to, że wszystkie drzewa
zniszczone!
Walił po ślepiach ile się dało
schlapał łezkami pierś gada całą.
Nagle powstała wielka odmiana.
Łezka zmiękczyła serce tyrana.
Może to czary zdjęte zostały? Bo
Gryf był inny, taki nieśmiały.
Zobaczył złego wielkie rozmiary.
Rozkazał lodom wracać do domu,
a każdą nieckę w ziemi zrobioną
wodą zapełnić.
Tak się rozczulił, wizje roztaczał,
że miasto Skórczem będzie
nazwane, że wszystko będzie
zapamiętane, a w szczególności
odwaga Szpaczka co umiał bronić
swojego gniazdka.
Wszystko co widział, całe bratanie
jeleń rogami na skalnej ścianie
rysował wiernie. Wszystkie te
prawdy mamy na herbie.

Gryfa widziano w Gdańsku na
Jarmarku Dominikańskim.
Bursztyny kupował.
Nim do kieszeni schował,
czule je pocałował.

Wiosna

Kap, kap, kap, z sopelka kapie.
Łap, łap, szemrze woda, łap
kotku, łap mnie!
Leniwy kocur na wróbelki zerka,
gdy chmara ptaszków wesolutko
ćwierka.

Ciekawy kwiatek z pączka się
otwiera
w górę do słońca główkę swą
zadziera. Wiosna? To chyba Wiosna stąpa
cichutko,
by delikatnie budzić w ogródku
żonkile, tulipany i białe
pierwiosnki.
By było pięknie tak jak każdej
wiosny.

Nadzieja

Człowiek gdy jest młody, zdrowy
marzy mu się świat różowy.
Szuka wokół jasnych barw,
trafia na szarość nagich skał.

Gdy jest starość, ból i strach,
próżno szukać ciepłych barw.
Gdy wiatr od morza w fale dmie,
fala jak życie, gdzieś kończy się.

Na widnokręgu tęcza lśni,
to znak na lepsze, jasne dni.
Nadzieja jak w tunelu blask,
rozświetla serce w każdym z nas.

Lato

Lato gorącym oddechem muska
kwiaty
i spija rosę z łąki.
Złośliwy zefirek trącając liście
rozbujał polne dzwonki.
Kto bije na alarm, dziwi się
biedronka.
W tak pięknym dniu wystarczy
śpiew skowronka.
Wszyscy radośni od ciepłego
słonka muskania nie mają za złe
dzwoneczkom grania.
Niech sobie zefir dowcipny psoci i
bawiąc się
liśćmi ulgę przynosi.

Drogowskaz

Za miasteczkiem Męka Boża
przycupnęła
na rozdrożach.
Rankiem wokoło się rozgląda, kto
do miasta szybko zdąża.
Mały Jasiek z buźką w ciupek,
głowę zadarł, gdzie Jezusek?
Matka ciągnie rękaw syna,
zobacz która jest godzina?!
Do galerii, tenis, rolki, a na drodze
jeszcze korki.
Idzie starzec utrudzony, nisko
zgina kark zmęczony.
Czapkę w dłoniach długo trzyma i
wyprasza cud dla syna.
Nagle warkot, tuman kurzu, drogą
pędzi synek Józiu.
Ojca minął rozbawiony, trąbiąc
głośno jak szalony.
Chyba mało się starałem i za
mało jemu dałem...

Przecież ciężko pracowałem...

Głowa Boga nisko zwisa, smutek
go za serce chwyta.
Jest gdzieś przecież mądrość stara
co w przysłowiach się ostała.
Gdy rozrywki świat ich zdradzi
może rozum przyprowadzi na
rozstaje...
Gdzie maleńka Męka Boża czeka
na nich na rozdrożach.

Jesień

Słońce wstało dziś rano cichutko,
zaświeciło radośnie lecz krótko.
Czarna chmura przykryła je
szczelnie i deszcz szumiąc spadł
gęsto na ziemię.
Szaro, smutno zrobiło się wszędzie
ale w domu wesoło będzie.

Nikt o deszczu już nie pamięta
bo w powietrzu malina i mięta.
Razem łatwiej dni chmurne przetrzymać
a za pasem i wichry i zima.
Będą sanki, śnieżynki, bałwanki
i znów słońce, skowronki, sasanki.

Wszystkich Świętych

W blasku tysiąca świec zapada,
zmierzch 1-go Listopada.
Spacerując w smutku alejkami,
wspominamy.
Za dobroć serca, za wspomnienia
na grobie leży chryzantema.
Gałązki lipy cicho szeptają
Niech spoczywają, niech
spoczywają...

Zima na Kociewiu

Zima śnieżną czapą nakryła cały
świat.
Ziemia mrozem skostniała
nieprzychylną się stała.
Dzikie głogi, jarzębina i leśne
poszycie to dla ptaków i zwierząt
zimą znaczy życie.

My Kociewiacy biorąc lampiony
w ręce w noc Wigilijną szukamy
gwiazdy na firmamencie.
Jak to dziadowie przez wieki
robili, po kolędzie z dobrym
słowem chodzimy.

Gloria, Gloria, Gloria!
Echo niesie wokoło.
Na chwałę Bogu, ludziom
na nadzieję drzewko lśni wesoło.

Nasze miasto

Na skraju Tucholskich Borów,
gdzie bursztynowy szlak,
gdzie Gryf Pomorski rządził
gdzie mieszkał dzielny Szpak.

Ludzie swe gniazdo wili
pięknie stroili je.
A na cześć bohatera
Skórczem nazwali się.

Maleńka rzeka Szoryca
wezbrała wody swe,
by wspomóc młyn Frydrycha,
by życie toczyło się.

Gotycki kościół na wzgórzu
wspierał swój wierny lud.
A dzwony na Anioł Pański
dzwoniły...cud, cud, cud.

Symbole

Pozostały już tylko symbole...
Puste miejsce przy wigilijnym stole.
Kromki chleba ucałowanie,
gdy upadnie niespodziewanie.
Bóg w dom gdy gość przybywa.
Szacunek dla ziemi w podzięce za żniwa.

Do stołu droga daleka.
Jest płot, za płotem pies szczeka.
Chleb do kosza wrzucony.
bo wczoraj został kupiony.
Gość niezpowiedziany od progu odesłany.
Ziemia miłości nie czuje, bo człowiek ją chemią częstuje.

Bóg, Honor, Ojczyzna, to wielkie słowa
za którymi się coraz częściej marność ludzka chowa.

Ostatnia droga

Kiedy mgła mleczną ścianą odgrodzi żywych świat,
spokojnie idź tunelem w blask.
Ród nasz odważnych przodków miał,
co szli bez strachu w ogień, mróz i szkwał.
Garściami rwali darń, prąc do przodu,
mając za nic rany, ból czy uczucie głodu.
Ty z podniesioną głową odważnie krocz.
Wykrzesaj siłę, znaleź w sobie moc.
Niech ci pomocą będzie kromka chleba,
którą podałeś, wiedząc, że ktos nie ma.

Razem przez życie do jesieni

Młodzi, zakochani, urodą bogaci.
Przez czas nadłamani, skrzywieni, garbaci.
Na myśl co przeżyli prostują swe krzyże
a miłe wspomnienia wciąż wyżej i wyżej
unoszą ich głowy.
Bo było słoneczko i wichry i burze
a oni wciąż razem i oby najdłużej.
Bo słońce jesienne jest również przepiękne
a kwiatek jesienny też śliczny nim zwiędnie.
Zimą też widać słoneczka promienie
a życie jest piękne bez względu na cienie.

Rodzina Lipińskich
Skórcz 2016