Prawdy o skórzeckim herbie
Na skraju Tucholskich Borów, gdy
ciemna noc zapada wszystkie
zwierzęta gromadzą się
na polanie, a sowa zaczyna swoje
opowiadanie.
Przedstawię wam naukowo jak
powstał bursztyn i jeziora,
kto umiał klątwę zdjąć z potwora.
Swawolne zabawy przerwały
grzmoty.
Zapadła ciemność a zimny wiatr
zawył okrutnie.
Padł blady strach.
Wszyscy do domów pouciekali.
Do dziupli, norek w głąb ciemnej
kniei mając nadzieję, że to
chwilowo, że ciepłe słońce wyjdzie
na nowo.
Rano gdy trochę się rozwidniło,
oczom ukazał się jęzor lodowy,
na którym siedział Gryf
Ptasiogłowy.
Przybył do borów prosto z północy,
chcąc wszystko zniszczyć,
zmrozić, otoczyć. Drzewa zrobiły
zaporę z bali, mając nadzieję, że
to oddali jęzora mokre, głośne
mlaskanie.
Nie dały rady drzewa strudzone z
tego wysiłku padły zemdlone.
Gdy góra lodu je osaczyła krew im
stwardniała i pozłociła.
Na brzegu morza w porannym
blasku, bursztyny można znaleźć
na piasku. Radosny Gryf nadstawił
ucha, wszyscy przepadli i nawet
mucha mała za pewnie się nie
uratowała.
Ciszę przerywa jakieś chlipanie.
Zajrzał do dziupli, która leżała,
a tam zobaczył, że mały szpaczek
wtulony w matkę cichutko płacze.
Gdy malec ujrzał, że ślepie łypie,
zebrał się w sobie
i jak nie krzyknie!
To za mamusię! to za mój domek!
A to, że wszystkie drzewa
zniszczone!
Walił po ślepiach ile się dało
schlapał łezkami pierś gada całą.
Nagle powstała wielka odmiana.
Łezka zmiękczyła serce tyrana.
Może to czary zdjęte zostały? Bo
Gryf był inny, taki nieśmiały.
Zobaczył złego wielkie rozmiary.
Rozkazał lodom wracać do domu,
a każdą nieckę w ziemi zrobioną
wodą zapełnić.
Tak się rozczulił, wizje roztaczał,
że miasto Skórczem będzie
nazwane, że wszystko będzie
zapamiętane, a w szczególności
odwaga Szpaczka co umiał bronić
swojego gniazdka.
Wszystko co widział, całe bratanie
jeleń rogami na skalnej ścianie
rysował wiernie. Wszystkie te
prawdy mamy na herbie.
Gryfa widziano w Gdańsku na
Jarmarku Dominikańskim.
Bursztyny kupował.
Nim do kieszeni schował,
czule je pocałował.